W moim ogródecku…
Dlaczego w ogóle Software Garden, co to znaczy?
Jeśli szukasz odpowiedzi na pytanie czym jest Software garden, to wydaje mi się, że nie znajdziesz lepszego wytłumaczenia niż koncepcja (którą przeczytałem kilka lat temu) oryginalnie wyłożona w książce Pragmatyczny Programista Andrzeja Hunta and Dawida Thomasa.
Istnieją takie książki, filmy, obrazy, etc., które rewolucjonizują nasz sposób myślenia w pewnych obszarach. Wiele osób wyciągnęło ciekawe wnioski z tej inspirującej książki: jedni zaczęli gotować żaby, inni gadać do gumowej kaczki… Ja wychowywałem się blisko natury, dlatego moim zdaniem oprogramowanie przez nas tworzone i wykorzystywane dużo bardziej przypomina ogród niż budownictwo czy jakieś maszyny. Na swój sposób ono żyje. Nigdy nie jest w pełni ukończone. Cały ekosystem dookoła podlega ciągłym zmianom. Modlimy się o deszcz. Pory roku zmieniają się po sobie. Potrzeba miejsca na nowe rośliny. Trzeba się pozbywać pasożytów, żeby było co jeść. Nie można co tydzień wszystkiego zaorać i zaczynać od nowa. I tak dalej…
Dlatego przed kilku laty zmieniłem opis mojego stanowiska z “Programista” lub “Inżynier oprogramowania” na “Software Gardener” (choć z wykształcenia jestem właśnie inżynierem programistą i mam na to papier). Oczywiście ludzie, którzy nie przeczytali Pragmatycznego Programisty, są czasem zmieszani lub zakłopotani. Z drugiej strony pozwala mi to bez słów porozumieć się z tymi paroma osobami (a spotkałem takie), które na wizytówce mają również napisane “Software Gardener”. Coś za coś.
Ta strona to taka internetowa reprezentacja mojej niekończącej się podróży w Ogrodnictwo Programowania. To nie jest wielkoobszarowa farma z monokulturą. To mój mały ogródek, z roślinkami o które staram się dbać, z ptakami śpiewającymi nad głową i z paroma robalami pewnie też. Rozgość się, proszę.